jedeen pokoj-ebook-front
Wanda_Poltaska_nie_publikowane
Full Screen

JEDEN POKÓJ ebook

(1 opinia klienta)

19,95 

Rozmowa na podstawie filmu Pawła Zastrzeżyńskiego Jeden Pokój. Zapraszamy do zakupu ebooka!

Na stanie

Opis

Tę książkę napisało życie. Jest ona zapisem rozmów, jakie doktor Wanda Półtawska prowadziła na planie filmu dokumentalnego Jeden pokój. Reżyser Paweł Zastrzeżyński przez tydzień rejestrował kamerą rozmowy Pani Doktor z osobami, które przychodziły do domu Państwa Półtawskich w Krakowie. Studenci, narzeczeni, młode małżeństwa, młodzi lekarze byli tam gośćmi, a zarazem trochę pacjentami. Myśli Wandy Półtawskiej są tak precyzyjne, jej porady życiowe tak bezcenne, a jej słowa mają taką moc, że koniecznie trzeba je poznać.

Szanowni Państwo!

Pragniemy polecić Państwa uwadze film dokumentalny „Jeden Pokój” z udziałem dr Wandy Półtawskiej oraz prof. dr hab. Andrzeja Półtawskiego i zaproszonych gości: Ernesta Brylla, Adama Bachledy-Curusia i Krzysztofa Kolbergera. Tytuł filmu ma dwojakie znaczenie – wskazuje na miejsce akcji oraz przeszło pięćdziesięcioletnią walkę Wandy Półtawskiej o pokój na świecie, walkę przy boku Karola Wojtyły – księdza, biskupa, kardynała i Papieża. Ten tytuł poddała Wanda Półtawska.
Przeszło trzyletnia produkcja filmu to wydarzenia pełne trudu, ale i wiary, że nauczanie Jana Pawła II, które od pięćdziesięciu lat wprowadza w życie dr Półtawska, ma wielki i niepodważalny sens. Cywilizacja miłości, o której mówił Ojciec Święty, już się rozpoczęła. Ta rewolucja miłości zmieniła osoby związane z filmem. Najbardziej widzialnym tego znakiem było nawrócenie i przemiana duchowa operatora filmowego Romualda Lewandowskiego, który pod wpływem charyzmatu Wandy Półtawskiej i atmosfery na planie – postanowił, że po trzynastu latach związku niesakramentalnego weźmie ślub z Julią. Jego przyszła małżonka pojawiła się w pokoju pani Wandy nieoczekiwanie, przyjechała do nas z festiwalu w Opolu. Jest ona cenionym kostiumografem.
Julię do przyjęcia sakramentu zmotywowała dodatkowo choroba nowotworowa. Rok wcześniej lekarze określali jej stan jako beznadziejny, a Romuald, gdy go poznałem, był przygnębiony. Po roku powiedział, że to, co wydarzyło się w pokoju pani Wandy, było dla niego rekolekcjami życia.
Wydarzenia związane z Romualdem i Julią w sposób niezamierzony stały się osią filmu, którego puentą był ich ślub, zarejestrowany i pokazany w filmie.
W filmie delikatnie poruszony został temat „Beskidzkich Rekolekcji” – książki, której los połączył się w pewnym sensie z filmem „Jeden Pokój”. Zbieżność dat jest niezwykła, gdyż równocześnie z początkiem planu wybuchła burza medialna wokół tej książki. Dzisiaj w rękach czytelników są już dziesiątki tysięcy egzemplarzy tego tytułu. Pierwsze trzydzieści tysięcy rozeszło się w ciągu trzech dni. Równo rok od pierwszej publikacji „Beskidzkich Rekolekcji” w Polsce rozpoczęła się promocja włoskiego wydania.
Pozostaje wierzyć, że pracą włożoną w film podziękujemy pani Wandzie Półtawskiej za tę ogromną miłość, jaką nas obdarza. Chcemy również zaświadczyć, że to, kim jest Jan Paweł II w naszych sercach, nie musi doczekać się decyzji z Watykanu. Chcemy to tylko każdego dnia odkrywać w sobie i dzielić się tym ze światem. Już teraz!

Paweł Zastrzeżyński

Wprowadzenie

„Czyli my zaczynamy od kontaktów międzyludzkich!” – to fragment wypowiedzi prof. dr hab. Andrzeja Półtawskiego z filmu „Jeden Pokój” w reż. Pawła Zastrzeżyńskiego. To zdanie-klucz ma wyjaśnić mnogość bohaterów filmu. Na ekranie można doliczyć się przeszło dwudziestu osób, a wiele pozostaje poza kadrem. „W tym kontekście przychodzą na myśl kolejne słowa, tym razem wyraźnie podkreślone przez dr Wandę Półtawską, w której pokoju ma miejsce akcja filmu: jestem tło, a tu przewijają się…(osoby)”.

Przekrój społeczny tych ludzi jest wymowny: wybity polski poeta, policjant, dziennikarz, lekarze, artyści, naukowcy, studenci, dzieci, osoby chore i niepełnosprawni…; od milionera po studentkę, która nie ma na opłacenie karty do telefonu komórkowego.

Wydaje się, że w oczach dr Wandy Półtawskiej wszyscy są równi. Jednak jest to nieprawdziwe wrażenie. Ona najbardziej kocha tego najsłabszego i pokrzywdzonego przez los. – Człowieka, w którym my dostrzegamy niedoskonałość, a zwłaszcza grzech.

Gdy ktoś cię zdradza, ludzkim odruchem jest odtrącenie. Gdy robi to po raz kolejny, pojawia się wrogość, aż w końcu nienawiść. Przez pryzmat ducha tego świata, jest to usprawiedliwione: Jak ktoś robi ci krzywdę, to od niego się odsuwasz.

Tak jest skonstruowany ten dzisiejszy świat!

Tak nie jest skonstruowany ten film.

Pokój może powstać w człowieku tylko, gdy pokocha bliźniego takim, jaki jest! Najtrudniej zaakceptować jego wady! To nie znaczy, że my mamy godzić się na zło. Nie! Mamy zło dobrem zwyciężać! – Inaczej w naszym sercu pojawi się NIEPOKÓJ.

„Nie to jest miłością co czujesz, a to co postanawiasz.” – przypomina dr Wanda Półtawska słowa Jana Pawła II.

Dlatego głównym bohaterem tego filmu nie jest żaden człowiek, tylko powołanie do bycia w JEDNYM POKOJU. A sprawcą tego stanu może być tylko miłość!

„My nie mamy oczekiwać tego, czego Pan Bóg chce od świata, ale czego chce ode mnie” – przypomina słowa św. Tomasza z Akwinu prof. Półtawski.

Pewne jest to, że Pan Bóg i co jest niezwykle ważne, społeczeństwo, wymaga ode mnie miłości bliźniego. Bezinteresownej! A zwłaszcza miłości do tej osoby, która nie jest mi przychylna.

Wanda Półtawska jednoznacznie wskazuje kierunek: – „Skarbcie sobie skarby w niebie”.

Dlatego jest tylko jeden pokój! Tu nie ma mnogości. Bo Bóg jest jeden! A gdy potrzeba nam tego ludzkiego zawieszenia, odcieni i kolorystyki…, to przypomina nam się dogmat naszej wiary, że On jest w trzech Osobach.

W tym filmie głównym bohaterem jest Duch Święty, którego owoce możemy zobaczyć w „Jednym Pokoju”.

O filmie

Format filmu DVD, czas trwania 70 minut. Film oddany do dystrybucji 15 maja 2010 r. Zdjęcia rozpoczęły się 2 czerwca 2009 r. Praca nad filmem zajęła trzy lata. Zostało zarejestrowane przeszło 100 godzin wypowiedzi Wandy Półtawskiej.

Beskidzkie rekolekcje

Film „Jeden Pokój” powstawał w trakcie zamieszania medialnego wokół publikacji „Beskidzkich rekolekcji” – Wandy Półtawskiej. W obrazie można znaleźć wiele związków książki z filmem. Dodatkowo gospodarze Edycji Św. Pawła, a zarazem wydawcy „Beskidzkich rekolekcji”, są ukazani w filmie. W rok po medialnej burzy książka otrzymała nagrodę Feniks 2010 w kategorii literackiej. „Niezwykła książka o niezwykłej przyjaźni. Nie jest to ani biografia Wandy Półtawskiej, ani wspomnienia, ale publikacja wyjątkowych dokumentów – wieloletniej osobistej korespondencji Autorki z jej kierownikiem duchowym księdzem Karolem Wojtyłą.

Chociaż przewija się w tych listach wątek biograficzny, jak wspomnienie o pobycie Autorki ponad 4 lata w lagrze, czy też jej cudowne uzdrowienie za pośrednictwem Ojca Pio, to jednak zasadniczą ich treścią są dzieje duszy Autorki. Zarazem z publikowanych osobistych listów księdza Karola Wojtyły możemy poznać jeszcze bliżej Jego duchowość, a także głęboką troskę duszpasterza o duszę Jemu zawierzoną oraz prawidłowy układ przyjaźni kapłana z kobietą. Pośrednio książka ujawnia też nieznane dotąd fakty z życia księdza Karola Wojtyły, jak choćby stan Jego ducha w chwili wyboru na Papieża w roku 1978.

Fascynująca lektura, która z pewnością zainteresuje każdego, kto chciałby jeszcze lepiej poznać tego giganta ducha – Sługę Bożego Wielkiego Jana Pawła II. Całość „Beskidzkich rekolekcji”, z wyjątkiem ostatniego rozdziału, została przeczytana, uzupełniona i zaaprobowana przez samego Ojca Świętego Jana Pawła II.

W skrócie o filmie „Jeden Pokój”

Film realizowany był w domu Wandy Półtawskiej. Ukazuje jej codzienną pracę i niezwykłą relację z ludźmi. Widzimy również świadectwo życia męża prof. Andrzeja Półtawskiego. W filmie zawarte jest nauczanie Jana Pawła II dotyczące rodziny i małżeństwa. Celem filmu jest głoszenie pokoju Chrystusowego.

Świadek miłości

Tę książkę napisało życie. Jest ona zapisem rozmów, jakie doktor Wanda Półtawska prowadziła na planie filmu dokumentalnego „Jeden pokój”. Reżyser Paweł Zastrzeżyński przez tydzień rejestrował kamerą rozmowy Pani Doktor z osobami, które przychodziły do domu Państwa Półtawskich w Krakowie. Studenci, narzeczeni, młode małżeństwa, młodzi lekarze byli tam gośćmi, a zarazem trochę pacjentami. Myśli Wandy Półtawskiej są tak precyzyjne, jej porady życiowe tak bezcenne, a jej słowa mają taką moc, że koniecznie trzeba je poznać.

Książka z filmem DVD „O tym, że Pani Doktor, ukazując Bożą oś integracji w człowieku, ma szczególny dar sprawczego słowa w życiu osoby, z którą się spotyka, nie trzeba nikogo przekonywać. Tę misję świadka miłości, prawdy i życia powierzył Wandzie Półtawskiej ksiądz Karol Wojtyła, oddając jej w ręce „w szczególny sposób” sprawę rodziny. Ojciec Święty pragnął, by olbrzymie doświadczenie doktor Półtawskiej z pogranicza medycyny i duszpasterstwa, „a równocześnie precyzja widzenia spraw w świetle wiary i doktryny” służyły „przekazywaniu prawdy i przekonywaniu” do niej ludzi.

Przez kilkadziesiąt lat wspólnie odkrywali wartości i znaczenia, jakie wiążą się z małżeństwem, z czystością, z ciałem – jakie Bóg sam w nich zawarł poprzez dzieło Stworzenia i Odkupienia. „Szłaś krok w krok z moim kapłaństwem – pisał Jan Paweł II do Wandy Półtawskiej – i uczestniczyłaś od tylu lat w odkrywaniu tych znaczeń i tych wartości. Uczestniczyłaś twórczo”. „Kiedy przekazałem Ci całość «Teologii ciała», napisałem: różni piszą do tego komentarze, i nawet b. trafne. Ty miałabyś najwięcej do powiedzenia czy napisania”.

Właściwie nic więc dziwnego, że na planie filmu „Jeden pokój” pod wpływem słów Wandy Półtawskiej nawróciła się ekipa filmowa. Miejsce akcji – pokój Pani Doktor – poszerzyło się o kościółek w Beskidach, gdzie wziął ślub operator filmu, i o góralską gospodę, gdzie odbyło się wesele. Świadkami byli Wanda Półtawska i Paweł Zastrzeżyński. Wśród gości weselnych był oczywiście profesor Andrzej Półtawski.

Wesele… Skojarzenie z Weselem Wyspiańskiego nasunęło się nam pewnego dnia, gdy film Jeden pokój był już gotowy, a książka rozważana do publikacji. Bo na plan filmu do domu Państwa Półtawskich zostali zaproszeni, oprócz młodych gości-pacjentów, także przyjaciele rodziny – poeta Ernest Bryll z żoną Małgorzatą, ksiądz Ryszard Luber, Barbara Oratowska – kustosz lubelskiego Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem”, filozof profesor Robert Piłat i polityk-przedsiębiorca Adam Bachleda-Curuś, który jako burmistrz Zakopanego w 1997 r. składał Ojcu Świętemu pamiętny hołd górali.

Gospodarz, gospodyni, pan młody, panna młoda, poeta, ksiądz, dziennikarz – trochę jak u Wyspiańskiego. W mieszkaniu przy krakowskim Rynku kolejno rozprawiali z Gospodarzami o zagrożeniach i nadziejach Polski, Europy i świata, o polityce, sytuacji rodziny i problemach młodzieży, apostolstwie świeckich, etosie lekarskim i pamięci historycznej, o filozofii i wierze, poezji i teatrze, czystości ojczystego języka, o krzyżu na Giewoncie, ludzkiej potrzebie uniesień, o pięknie gór i lasów. Rozmawiali poważnie, niekiedy w konwencji żartu, zawsze o tym, co ważne. Tym rozmowom – niczym „Osoby dramatu” – patronowali duchowo szczególni przyjaciele rodziny Państwa Półtawskich: Ojciec Święty Jan Paweł II, św. Ojciec Pio i śp. ksiądz Józef Sanak.

Ojciec Święty – jak zawsze od ponad 50 lat – towarzyszył też duchowo rozmowom Pani Doktor z młodymi. Zaproszonym do siebie studentom, narzeczonym, młodym małżeństwom doktor Półtawska przekazywała antropologię Karola Wojtyły, zachęcając, by przełożyli jego filozoficzną i teologiczną koncepcję człowieka na praktykę swego życia. Pochylając się nad każdym człowiekiem z troskliwą miłością, pomagała odnaleźć miarę jego człowieczeństwa i doradzała, jak powinien – jak mógłby żyć. Zapis tych rozmów mają Państwo właśnie przed sobą.

Doktor Półtawska ma szczególną umiejętność mówienia prosto o trudnych sprawach i przybliżania nauki Kościoła tak, by człowiek odkrył swą duchową tożsamość lub pogłębił jej świadomość i przejęty tą prawdą starał się trzymać jej w życiu. Pani Doktor nie teoretyzuje, lecz wypowiada słowa płynące z modlitwy i doświadczenia. Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał „darem Bożym, charyzmatem” zdolność Wandy Półtawskiej do przekazywania ludziom – szczególnie młodym – prawdy i przekonywania do niej w indywidualnych kontaktach. Ten szczególny dar widać dobrze w tych dialogach.

Pani Doktor nie wypowiada słów nieznaczących lub mało ważnych, które nie dotykałyby istoty sprawy. W ciągu kilkudziesięciu lat spotkania z doktor Półtawską skłoniły do refleksji nad sobą, przemieniły życie i doprowadziły do Boga niezliczoną rzeszę ludzi – spotkania indywidualne, ale także wykłady, rekolekcje i książki. Pod wpływem książek Wandy Półtawskiej nawrócenie przeżył reżyser Paweł Zastrzeżyński i uwolnił się od koncentracji na sobie. Po raz pierwszy jednak czytelnik ma wyjątkową możliwość uczestniczenia w toku rozmowy doktor Półtawskiej z pacjentami, którzy – bardziej lub mniej świadomie – zdecydowali się być świadkami.

Książka „Jeden pokój” jest zapisem tych rozmów niemal in extenso, choć oczywiście nie jest ich stenogramem. Układ dialogów nie jest chronologiczny – dwie rozmowy zamieszczone na początku były nagrywane trzeciego i szóstego, ostatniego dnia filmowego planu. Otwierają książkę, bo odsłaniają trochę głębię rozumienia życia przez Państwa Półtawskich i świat wartości, którymi żyją, ukazując dwa dopełniające się wymiary służenia ludziom przez teoretyczne i praktyczne poznanie, kim jest człowiek.

„Myślę, że filozofia – tak ja bym ją rozumiał – to próba zrozumienia, kim jest człowiek” – mówi profesor Andrzej Półtawski w prowadzonej na planie filmu „Jeden pokój” rozmowie z profesorem Robertem Piłatem. A doktor Wanda Półtawska stawia swych gości-pacjentów w świetle Bożej prawdy o człowieku, która ma moc zmienić ich życie – życie każdego z nas. Przekazuje tę prawdę i przekonuje do niej, stale przywołując słowa Ojca Świętego: „Wszystkie problemy ludzkości rozwiązuje genealogia divina – Boże pochodzenie człowieka”.

Pani Doktor powołuje się na wiele wypowiedzi Jana Pawła II, chcąc skłonić rozmówcę, by wniknął w swe życie. Diagnozując stan jego duszy, naprowadza go na problemy, których sam sobie często nie uświadamia. Jeśli trzeba, pomaga zawrócić ze złej drogi. Innych przestrzega przed zagrożeniami, powstrzymuje przed zaniżaniem własnego człowieczeństwa, uwrażliwia na zło, umacnia w dobrym. Nastawiona na prostowanie ścieżek ludzkiego życia, w każdym człowieku szuka fundamentu tego dobra, na którym można budować, który można wzmocnić i rozwijać. Przekazuje prawdę o odpowiedzialności za miłość, o miłości ofiarnej, w której człowiek jest dla drugiego darem. Zachęca do ofiarnego życia, do dobrych czynów – w myśl słów Ojca Świętego: „Skarbcie sobie skarby w niebie” – do dawania świadectwa miłości.

W rozmowach na planie filmu „Jeden pokój” doktor Półtawska wielokrotnie przywołuje treści encykliki Humanae vitae, o której kardynał Karol Wojtyła pisał, że „dotyka w swej treści najbardziej kluczowych problemów ludzkiego życia i postępowania. Tłumaczy ona – wyjaśniał – że prawdziwa miłość małżeńska jest nieodłączna od obowiązku rodzicielstwa, że miłości takiej odpowiada rodzicielstwo świadome, natomiast nie godzi się z nią antykoncepcja. Prawda encykliki Humanae vitae sięga więc sumień ludzkich i wchodzi w sferę uwrażliwienia na wartości najbardziej – rzec można – człowiecze i osobowe. Dotyka tak ważnej dla człowieka sprawy, jaką jest panowanie nad popędem seksualnym pod kątem planowania prokreacji: świadome rodzicielstwo zawiera bowiem możliwość i potrzebę etycznej regulacji poczęć. Światło encykliki wydobywa na jaw sprawy odwieczne i stawia je w kontekście współczesności”.

Zawartą w encyklice Humanae vitae prawdę, że małżonkowie mają realizować Boży plan miłości, Pani Doktor tłumaczy prosto: „Czysty chłopak z dziewiczą dziewczyną, z miłością piękną, zawierają sakrament małżeństwa, mają gromadkę szczęśliwych dzieci, idą do nieba – o konkretnie, taki plan!”.

Heroiczna walka doktor Półtawskiej o świętość każdego spotkanego człowieka, o świętość ludzkiej miłości i o każde ludzkie życie, szczególnie to najbardziej bezbronne, trwa od kilkudziesięciu lat. Gotowa jest stale docierać do każdego, kto potrzebuje Jej pomocy, rady, obecności. Ze słowami Ojca Świętego Jana Pawła II przemierza – niekiedy codziennie – setki i tysiące kilometrów, by nieść – szczególnie młodym – słowa prawdy, życia, miłości i nadziei; by przekazać im także zachwyt nad pięknem świata, w którym Pan Bóg rozmawia z człowiekiem w ciszy lasu.

Mamy więc przed sobą cykl rozmów szczególnego świadka Ewangelii Życia i Miłości oraz świadka życia i świętości księdza Karola Wojtyły. W słowach doktor Wandy Półtawskiej – duchowej siostry Ojca Świętego – nauczanie Jana Pawła II ma szczególną moc przemiany serc i umysłów. Świadczy o tym także ta książka.

Ewa Ablewicz-Rzeczkowska

PAWEŁ ZASTRZEŻYŃSKI

Spotkanie z Panią Wandą Półtawską odmieniło moje życie – zaświadcza reżyser filmu „Jeden pokój Paweł Zastrzeżyński”.

„Całe swoje życie szukałem bohatera. Byłem u Wajdy, byłem u wielkich reżyserów – to w ogóle nie ma znaczenia – ale szukałem bohatera, prawdziwego bohatera.”

Mam zamiłowanie do prawdy i do poszukiwania prawdy i zawsze coś mi nie pasowało w tych bohaterach ekranowych czy gazetowych. Pani Wanda zachwyciła mnie tym, że można Ją ciągle odkrywać, na nowo. To jest tak, jak alpinista, który wspina się po siedmiotysięcznikach. Można chodzić po Beskidach, można chodzić po wyższych górach, ale pani Wanda Półtawska i Pan Profesor to są po prostu te «najwyższe góry», dzięki którym można się stale samemu sprawdzać, dzień w dzień pokonywać samego siebie. I w tym pokonywaniu tak naprawdę jestem cały czas w punkcie zero. Pani Wanda cały czas uczy mnie tego, że codziennie zaczynam od początku. Przy Niej nie ma tak, że coś już zrobiłem. Nie! Dzień w dzień zaczynam od zera. I to jest najpiękniejsze, że tak można; że tak można nad sobą pracować.

Czytając Ewangelię, patrząc na Panią Wandę i przede wszystkim używając rozumu, wiem i nie tyle wyobrażam sobie, co jestem pewien tej drogi, bardzo ciężkiej drogi, tej drogi obarczonej Krzyżem. Ale właściwie nie ma nic piękniejszego, niż to. To wszystko jest tak niezwykłe, tak niesamowite, że nie da się tego opisać słowami. Jak powiedział Ojciec Święty: ten wysiłek ma smak i to jest najpiękniejszy smak, jaki może być”.

Jeden Pokój

WANDA PÓŁTAWSKA

Różne osoby odnajdą w tej książeczce swoje problemy oraz sposób ich rozwiązania – mówi doktor Wanda Półtawska o swojej najnowszej książce „Jeden pokój”, będącej zapisem rozmów na planie filmu Pawła Zastrzeżyńskiego. Pani Doktor, która przez ponad 50 lat ściśle współpracowała z księdzem, biskupem, kardynałem i papieżem Karolem Wojtyłą, przekazuje w praktyce nauczanie Ojca Świętego. „Ludzie nie czytają Jego dokumentów, więc im streszczam, „w pigułce” daję gotowe” – mówi. Bo w wypowiedziach Jana Pawła II znajduje człowiek rozwiązanie wszystkich trudności. Ten Człowiek chciał jednej rzeczy – podkreśla doktor Półtawska – chciał uratować świętość miłości mężczyzny i kobiety i świętość rodziny. I temu poświęcił całe swoje życie duszpasterskie. Uczył, że miłość ma być altruistyczna, całkiem bezinteresowna, sprawiedliwa i wymagająca, żeby móc ją nazwać piękną. Więc nie nazywaj miłością byle czego – apeluje Pani Doktor.

W filmie i książce „Jeden pokój” narzeczeni, małżonkowie, młodzi rodzice przychodzą do doktor Wandy Półtawskiej po drogowskazy, które mają moc prostować ścieżki życia:

„Ten film, który został zrobiony przez pana Zastrzeżyńskiego, „Jeden pokój”, to jest rejestracja moich kontaktów z pacjentami, którym pokazuję możliwości rozwiązania problemów według nauki Jana Pawła II, według Jego personalizmu. To są konkretne sytuacje i konkretny sposób rozwiązania. Ojciec Święty w każdej sytuacji chciał pokazać ludziom, co o tym mówi Pan Bóg. Chciał ludziom pokazać ich tożsamość — stworzenie na obraz Boga. Więc zasadniczym problemem jest, aby człowiek współczesny, zapędzony, który twierdzi, że nie ma czasu, odnalazł czas na to, żeby pomyśleć, zastanowić się, kim jest i do czego dąży.

W pewnym momencie Ojciec Święty podsumował swoją naukę jednym zdaniem. Powiedział, że wszystkie problemy indywidualne człowieka, problemy rodziny, narodu, rozwiązuje genealogia divina – Boże pochodzenie człowieka. Otóż katechizmowo niby wszyscy wiedzą, że człowiek pochodzi od Boga, ale konkretnie co to znaczy? Nauka Jana Pawła II przeszła w moim pojęciu trochę ponad głowami ludzi, chociaż zafascynowała ich osobowość tego człowieka – tego świętego i genialnego, poety, to jednak za mało zrozumieli z Jego nauczania, Jego koncepcji antropologicznej. I mam osobiście przekonanie, że Polacy za mało znają dokumenty, które On napisał i chciałabym przyswoić ludziom ich treść. On kiedyś się żartował, że ja streszczam Jego dokumenty na język polski – polskie dokumenty. Bo trzeba ludziom pokazać prawdę językiem dla nich zrozumiałym, zwłaszcza ludziom młodym.

Wydaje mi się najważniejsze, żeby te treści z filmu i ta książeczka dotarły do młodzieży, ponieważ młodym trzeba pokazać wartości, o których może przedtem nigdy nie słyszeli. Ignorancja dokumentów papieskich w Polsce wydaje się nieprawdopodobna, a jednak jest prawdziwa. Zawodowo zajmuję się młodzieżą i myślę, że łatwiej przekonać młodych, niż dorosłych, tylko trzeba nawiązać z nimi kontakt. Teraz wydaje mi się, że młodzież nasza jest niejako bezpańska. Jest na ulicy, nie ma się nimi kto zająć. Właśnie Karol Wojtyła zbierał ich, po co? Po to, żeby im przekazać właściwą naukę, bo miał do nich zaufanie. Mówił: Wy jesteście moją nadzieją. Chciał, żeby oni zmienili tę wspólnotę ludzką, tę cywilizację, którą nazywał cywilizacją śmierci i nienawiści na cywilizację miłości i życia”.

PROFESOR ANDRZEJ PÓŁTAWSKI

– mąż Pani Doktor, filozof i przyjaciel Jana Pawła II podkreśla, że nauczanie Ojca Świętego rozjaśnia sprawy dotyczące życia człowieka, a przede wszystkim właśnie pewne aspekty ludzkiej miłości. Żeby to nauczanie realizować, trzeba uczyć się kochać: „No, ale oczywiście, żeby się nauczyć kochać, trzeba się zastanowić i zrozumieć, co to znaczy kochać, bo ludzie często bardzo uproszczone mają na ten temat poglądy. I oczywiście ten film, czy ta książka, która pokazuje pewne aspekty działania mojej Żony, z natury rzeczy przede wszystkim celuje na sprawę miłości małżeńskiej, przede wszystkim miłości między mężczyzną a kobietą. To jest, można powiedzieć, taka pewna szkoła, w której człowiek zaczyna się kształcić, jeśli zechce, oczywiście.

Oczywiście to wszystko się kręci koło tego, jak mamy używać naszej wolności. No, ale najpierw musimy uznać, że jesteśmy wolni. A jeżeli się jest wolnym, to teraz jest kwestia tego: ale o ile się jest wolnym? Bo człowiek oczywiście nie jest całkowicie wolny. Człowiek może być wolny, ale może tę wolność stracić, albo rozbudowywać. To znaczy może się rozwijać albo degenerować. Więc trzeba widzieć, jak żyć, żeby się rozwijać.

A dzisiaj jest ta próba wytłumaczenia sobie, że się właściwie nic nie wie o człowieku – dla świętego spokoju; a następnie uważania, że człowiek po prostu ma unikać przykrości i sprawiać sobie przyjemność. To jest ideologia samych mózgów umieszczonych w jakiejś cieczy, na które się oddziaływa pewnymi przyjemnymi bodźcami. Poza tym, jeżeli człowiek jest wolny w tym sensie, że może robić, co mu się właśnie podoba i co mu jest w danej chwili przyjemnie, to kręci się w kółko, bo nie ma żadnego kierunku do tego, żeby się rozwinąć.

Człowiek musi zrozumieć to, że jest stworzony do działania; do działania, w którym on się będzie rozwijał, dzięki działaniu, a nie poza tym. Młodzież jest gotowa i pragnie działać, rozsądnie działać. Pragnie czuć się ludźmi, w pełni ludźmi. I myślę, że to, jak wyglądały te Zjazdy Młodzieży, które zapoczątkował Jan Paweł II, pokazują, jak bardzo młodzi są wdzięczni za to, jak się im pokaże, że mogą żyć inaczej” – zauważa profesor Półtawski.

prof Andrzej Półtawski Jeden Pokój

Anegdoty

Rekwizyty

  • W filmie na oparciu Pani Wandy wisi welon. Pani Wanda, gdy to zobaczyła, pyta: co to jest? Po co to? Odpowiedziałem: a tak trochę poezji. Jednak po jakimś czasie podszedłem do Romka i zapytałem, że może ściągnę ten welon, bo to nie pasuje? Romek odpowiedział: tak ściągnij, do niczego nie pasuje. Jednak po pewnym czasie wszyscy zrozumieli, że ten welon bardzo pasuje. Romek się uśmiechnął i mówi, że w tym filmie rekwizyty same się ogrywają. „Ogrywają się” to jest takie powiedzenie w świecie teatralnym, filmowym, ponieważ wszystkie przedmioty, które pojawiają się na ekranie, muszą mieć jakiś sens. Jak wisi strzelba na ścianie w pierwszym akcie, to wiadomo, że w ostatnim wystrzeli. Tak samo było z tym welonem. Podobnie jest ze strojem góralskim. Pani dyrektor Muzeum Spod Zegara w Lublinie nie mówi nic w filmie, tylko przysłuchuje się rozmowie Romualda i Julii i jest ubrana właśnie w strój góralski, mimo że jest lublinianką. Dlaczego jest ten strój? Dlatego, że całe wesele jest weselem góralskim, jesteśmy ekipą pochodzącą z gór. Pani Wanda także ubrana jest w spódnicę góralską i ma na sobie chustę góralską. Potem Pani Wanda sama poprosiła, żeby jako honorarium ofiarować jej tę oryginalną spódnicę i chustę.

Wesele

  • Kiedy montowałem film zacząłem przygotowania do wesela. Duch Święty całkowicie mi w tym pomagał. Skontaktowałem się z Panem Markiem Mietkiem – dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury w Kamienicy i powiedziałem jak wygląda sytuacja. Zapytałem czy mógłby mi jakoś pomoc? Zgodził się na pomoc, ja miałem dać tylko pieniądze na produkty, a reszta była na głowie Pana Marka. Przyjechałem można powiedzieć do nieznajomej osoby dałem potrzebną ilość pieniędzy i zapomniałem o tym w ogóle. Pomyślałem sobie, że to wszystko jest w rękach Boga. Ustaliliśmy, że o 12 będzie ślub w Szczawie, potem przejazd dorożkami do karczmy Młyn w Kamienicy, gdzie o 14 miał być obiad i o 17 zakończymy to wszystko. Jednak karczma Młyn przeniosła wszystko na poniedziałek. W poniedziałek zgodnie z planem o 12 rozpoczęła się Msza Święta. Podczas Eucharystii usłyszeliśmy przepiękne kazanie o krzyżu. Kaznodzieja mówił, że bez Boga nie ma siły małżeństwa, że małżonkowie zawsze mogą uklęknąć pod tym krzyżem i zawsze odnajdą pojednanie. Po Mszy Świętej przejechaliśmy dorożkami do karczmy Młyn. Było to niesamowite. Dwa konie, które prowadziły dorożkę zachowywały się jak wściekłe i bez przerwy się gryzły między sobą. Pani Wanda była tak rozbawiona tą sytuacją, a do tego jeszcze ten przejazd dorożkami między Szczawą a Kamienicą. To było prawie 12 km, także jak jechaliśmy tymi dorożkami to zatamowaliśmy cały ruch, powstał gigantyczny korek. Po drugie to był poniedziałek, ludzie pracują w polu, coś się dzieje, a tu nagle wesele na wsi. Dokładnie o 14 przyjeżdżamy do karczmy na obiad i o 17 kończymy. Idealnie tak jak zaplanowaliśmy, tak skończyliśmy. Było to niesamowite, aby zgodnie z planem, tak co do minuty zrealizować takie przedsięwzięcie.

Romek i Julia

  • Romek przyjechał na plan z dwójką swoich dzieci, gdyż nie miał z kim ich zostawić. Dzięki Bogu miałem dwie osoby zaprzyjaźnione z filmem, które zaopiekowały się dziećmi. Potem dowiedziałem się, że Romuald żyje w konkubinacie przez 13 lat, a dwójka ich dzieci jest nieochrzczona. Przeraziłem się tym wszystkim, ale Pan Bóg i Duch Święty był z nami cały czas. W pewnym momencie na palnie pojawia się Julia. Wiedziałem, że miała przyjechać, ale nie wiedziałem kiedy. Julia przyjechała z Opola, z festiwalu opolskiego (jest kostiumografem i ubierała gwiazdy, które tam występowały). Dla Romka ten plan był rekolekcjami życia i jak się mi potem zwierzył, to on poprosił Julię, aby do niego przyjechała. Po skończonych zdjęciach Pani Wanda powiedziała, że chce porozmawiać jeszcze z Julią. Miałem włączone kamery, ale wiedziałem, że nie mogę przy nich siedzieć, żeby nie pokazywać, że jest to nagrywane. Biłem się z myślami, czy zostawić sprzęt nagrywający włączony czy nie? I tak w sercu pomyślałem, że zostawię. Kiedy wróciłem po pół godziny, wyłączyłem wszystko i dopiero w trakcie montażu zrozumiałem, że mam wszystko zarejestrowane. Było to niezwykłe odkrycie, że jest nagrany ten proces, kiedy oni podejmują decyzję że wezmą ślub. Julia pyta, czy Pani Wanda zostanie świadkiem? Ucieszyłem się bardzo, że mam to w obrazie i dźwięku. Tego samego dnia, po tej rozmowie Julia z Romkiem powiedzieli nam, że chcieliby wziąć ślub, a ja zapytałem, kto ma to zorganizować: ja czy Bartek? Wybrali mnie i poprosili na świadka. Mijały miesiące. Każdy zajął się swoimi sprawami, a ja zostałem z tym sam. Wiedziałem, że mam skończyć film, a nie mam zbyt wielkich środków finansowych. A na głowie miałem jeszcze sprawę jeszcze całego wesela. No to wiadomo znów całkowite wsparcie w Duchu Świętym.

Muzyka do filmu

  • Znajome osoby, które pomagały mi przy filmie, wiedziały, że poszukuję muzyki do filmu. Wiedziałem, że Pani Wanda kocha las. I tak pomyślałem, że tu musi być muzyka związana z lasem, śpiew ptaków, szum wiatru i śpiew góralski taki, który śpiewano dawniej podczas wypasania bydła. Przychodzą do mnie te osoby i mówią mi, że były na festynie i była taka dziewczyna z zespołu „Zbóje”, ładnie śpiewała i dają mi do niej numer telefonu. Byłem zaskoczony, ale zadzwoniłem do tej kobiety i pytam, gdzie możemy się spotkać. Okazało się, że Pani Agnieszka mieszka w Słopnicach. Umówiliśmy się na przystanku, Pani Agnieszka wracała akurat z pracy, podszedłem do niej i proszę, aby coś zaśpiewała. Popatrzyła taka zdziwiona, że tak tu na przystanku, ale zaśpiewała i rzeczywiście ten głos był niezwykły. Wyszliśmy na górę (aby zobaczyć, jak będzie wyglądał śpiew na hali), zrobiłem takie prowizoryczne studio nagrań i Pani Agnieszka śpiewała. Co bardzo dziwne, nie robiliśmy żadnych dubli. Pani Agnieszka śpiewała, a ja nagrywałem. Nagraliśmy 13 piosenek, których można posłuchać na tej stronie internetowej. Puenta była taka, że Pani Agnieszka z całym swoim zespołem śpiewała na weselu Romka i Julii. Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury z Kamienicy, Pan Marek Mietek także był ze swoim zespołem góralskim. Było to coś pięknego, ta relacja tych nieznających się dwóch zespołów góralskich z okolic Kamienicy i z okolic Słopnic, które nawzajem „prześpiewywały” się na weselu.

Goście zaproszeni do „Pokoju”

  • Siedziałem kiedyś przy stole z Panią Wandą i z Panem Profesorem i Pani Wanda zaczęła wymieniać nazwiska osób, które będą zaproszone do „Pokoju” – Ernest Bryll, Adam Bachleda Curuś, miał być abp Michalik. Gdy to usłyszałem, w skrytości ducha mówiłem: Boże przecież to jest niemożliwe. Wiedziałem, że Pan Adam Bachleda Curuś jest zaprzyjaźniony z panią Wandą Półtawską, ale nigdy nie pomyślałbym, że ta osoba pojawi się w moim filmie. Ufaliśmy pani Wandzie, a ja w większości zgadzałem się na to co ona proponowała. Co bardzo śmieszne po skończonych zdjęciach z udziałem pana Adama Bachledy Curusia, zapytałem Ani, która organizowała przyjazdy tych wszystkich ważnych gości, że może ja bym wrócił Panu Adamowi za przyjazd? Dałbym mu 300 zł. za fatygę. Ania tak popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i mówi: wiesz chyba nie będzie chciał, ale pójdę go zapytać. Oczywiście pan Adam nie wziął pieniędzy. Jak się potem dowiedziałem, pan Adam był na 68 miejscu najbogatszych Polaków z majątkiem szacowanym na 420 mln złotych. I tak sobie pomyślałem: Boże przecież on w ciągu 10 minut zarabia na cały budżet tego mojego filmu, a ja chciałem mu dawać jakieś marne grosze. Właśnie na planie można było zobaczyć ten ogromny kontrast ludzi bardzo biednych i bogatych. Ale najważniejsze jest to, że pani Wanda wszystkich traktuje tak samo. Biedną studentkę i milionera, a jeżeli odczuwamy, że lepiej traktuje milionera, to tylko dlatego, że ona wie, że jemu będzie dużo trudniej wejść do Królestwa niebieskiego niż biednemu człowiekowi.

Doktorat honoris causa

  • Kiedy przyjechałem na KUL, wszedłem na aulę i usiadłem w kącie. Chciałem się schować, żeby nikt mnie nie zauważył. Szczerze powiedziawszy to cały ten wykład przepłakałem, bo pomyślałem sobie: Boże, jaki ja jestem niegodny tego wszystkiego, żeby tu siedzieć i słuchać słów Pani Wandy, żeby być zaproszonym przez tak wybitną osobę. Gdy skończyła się ta uroczystość, pomyślałem sobie, że nie będę stał w kolejce do Pani Wandy i jej przeszkadzał. Wyszedłem na korytarz i usiadłem na chwilę na ławce. Nagle patrzę, a tym korytarzem idzie tłum ludzi. Wszyscy Ci ludzie, co byli na auli, idą w moją stronę, a na czele idzie pani Wanda Półtawska. Myślę: Boże, co ja mam zrobić? Przecież nie będę uciekał. Wcisnąłem się w taką wnękę pomiędzy kaloryferem myśląc, że może jakoś ten tłum mnie minie i nikt mnie nie zauważy. I wtedy cały ten tłum zatrzymał się, pani Wanda popatrzyła na mnie, wzięła mnie za rękę i powiedziała do mnie parę słów. To niesamowite przeżycie tego spotkania z Panią Wandą pozostanie w mej pamięci na zawsze.

Praca na budowie

  • „Tu można posłuchać wywiadu nagranego w Radiu Józef, który po trosze opisuje komplikacje związane z początkiem filmu. Gdy został skończony scenariusz, kiedy wchodziliśmy w okres przedprodukcyjny, zaczęliśmy poszukiwać pieniędzy i natrafialiśmy na same przeszkody. Nikt nie chciał nam pomóc, a potrzebne były choćby minimalne pieniądze na utrzymanie. Poproszono mnie, żebym na budowie zainstalował system 16 kamer. Były takie dni, kiedy padał deszcz, człowiek był zmęczony, a trzeba było jeszcze popracować ciężkimi maszynami, kilofem czy łopatą. Wielokrotnie trzeba było pracować na wysokościach, a ja nie miałem swoich drabin specjalistycznych, ponieważ to jest bardzo drogie. Na budowie mieli taki specjalny podnośnik i prosiłem robotników, czy mogliby mnie podnieść. Pomyślałem, że dam 2 butelki wódki tym operatorom i oni mi pomogą zamontować te kamery. Dałem im wódkę, ale ku mojemu zdziwieniu oni zaczęli pić to w trakcie, kiedy mnie podnosili. Nagle na wysokości 10 czy 12 metrów wózek zaczyna się chwiać. Zaczyna być bardzo niebezpiecznie. Oni jeżdżą jak wariaci, rozrzucają wszystkie narzędzia. Kiedy założyłem kamerę mówię, że już zjeżdżamy na dół, ale ten człowiek nie reaguje w ogóle. Patrzę a on wypadł z tej kabiny pijany. Nie był w stanie utrzymać się na własnych nogach. Jednak Pan Bóg cały czas czuwał nade mną, bo przecież wystarczyło tylko żeby ruszył joystikiem i po prostu by mnie zabił, albo zburzył cały ten budynek. Następnego dnia znów spytałem, czy mógłby mnie ktoś podnieść, ale nikt nie chciał pomóc. Dopiero kierownik budowy powiedział, że mi pomoże. Podniósł mnie i poszedł. A on jak gdzieś poszedł, to wracał po paru godzinach. Założyłem kamerki i siedzę godzinę, i czekam czy ktoś mnie opuści, ale nic. Byłem blisko rusztowania, więc przeskoczyłem na nie i zszedłem 10 metrów w dół. Wsiadłem do tego urządzenia, popatrzyłem jak to mniej więcej się obsługuje i ruszyłem. Przez jakiś czas jechałem pod kątem 30 stopni, gdyż nie mogłem znaleźć przycisków, które poziomują kabinę, ale jakoś zaparkowałem tę maszynę.
    Pewnego dnia, kiedy tak stałem na budowie po kostki w błocie i wodzie, podszedł do mnie inwestor budowy i mówi: słuchaj Paweł przyszedł do Ciebie list. Był to list od pani Wandy. Otwieram i czytam: Pani dr Wanda Półtawska ma zaszczyt zaprosić Pana na wręczenie doktoratu honoris causa KUL. Pomyślałem sobie wtedy, że Pan Bóg i Duch Święty mają niezłe poczucie humoru. Ja taki ubłocony, brudny, taki zwykły prosty człowiek i nagle zostaje zaproszony na wręczenie doktoratu. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie.

Odejście

  • Byłem na stażu w Łodzi u wybitnego reżysera Pana Grzegorza Królikiewicza. Jednak pod wpływem złych osób, odszedłem od niego. Konsekwencją tego odejścia było 8 lat tułaczki po Polsce i po świecie. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca i przez te 8 lat pisałem listy, wiadomości elektroniczne, prosząc o wybaczenie. Jednak odpowiedzi nie było, a gdy dzwoniłem były tylko zdawkowe słowa, które mówiły żebym przestał dzwonić. Był to dramatyczny czas zwłaszcza, że wiedziałem jak ta osoba wiele mi dała, jak wiele mnie nauczyła. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Trzy dni przed rozpoczęciem zdjęć przechodziłem przez Rynek Główny w Krakowie. W pewnym momencie dostrzegłem siedzącego w kawiarni pana Grzegorza. Nie zastanawiając się wszedłem i powiedziałem: Dzień dobry panie Grzegorzu, dobrze pan wygląda, on popatrzył i odpowiedział: Ty też Paweł. Zapytałem czy mogę usiąść i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałem mu pierwszy raz prosto w oczy, że bardzo przepraszam i on mi wybaczył. Po tylu latach wybaczył mi i znów otoczył mnie wielką dobrocią. Wszystko było tak jak dawniej, jak gdyby nic się nie zmieniło. To był wielki dar dla mnie móc spotkać pana Grzegorza i tak szczerze z nim porozmawiać, a przede wszystkim przeprosić.

Przyjazd Romualda

  • Romuald początkowo miał przyjechać do mnie do Laskowej. Tak się złożyło, że miał być w nocy. Więc kieruję go przez telefon, mówię mu, żeby wpisał w nawigację: Laskowa przez Bochnię i tak czekam i czekam. A następnego dnia mieliśmy jechać o 6 rano na plan, jest godzina 24 a Romka nie ma. O pierwszej po północy Romek dzwoni i mówi, że jest. Więc wsiadłem w samochód i wyjechałem po niego do centrum. Dzwonię, pytam, gdzie dokładnie jest, a on mówi, że na przystanku koło szkoły. Przyjeżdżam na przystanek, a Romka nie ma. Dzwonię i mówię, żeby „mrugnął” światłami, Romek „mruga”, ale ja go nie widzę. Więc pytam, jak jechał, a Romek mi tłumaczy, że minął przejazd kolejowy i jest na przystanku koło szkoły. Nie pasowało mi to, bo w Laskowej nie ma przejazdu kolejowego, więc pytam Romka czy ma dookoła góry? A Romek mówi, że nie ma. Okazało się, że on był 80 km od tego miejsca. W nawigację wpisał Laskowa, ale jest jeszcze jakaś inna Laskowa w zupełnie innym miejscu.

Realizacja filmu

  • Film był realizowany za pomocą czterech kamer. Wymyśliłem 6 lat temu system, który by rejestrował obraz z wielu kamer jednocześnie. Wtedy było to jeszcze tylko w sferze marzeń, ponieważ sprzęt techniczny i urządzenia, które umożliwiłyby zbudowanie takiego systemu – były niezwykle drogie. Oczywiście jest to system znany w telewizji i w wozach transmisyjnych, jednak trzeba mieć na uwadze, że koszt wozu transmisyjnego wchodzi w dziesiątki milionów, a tu sprawa polegała na tym, żeby w skromnych warunkach uzyskać ten sam efekt, czyli możliwość obserwacji z 4 kamer. Dlaczego? Dlatego, żeby można było bardzo łatwo montować ten film. Gdy na planie pojawił się operator Romuald Lewandowski, zdziwił się i zapytał, po co tyle kamer? Nie wiedział jak je obsługiwać? Pani Wanda, gdy zobaczyła cały ten sprzęt, to zbladła z przerażenia, co to będzie? Wszyscy zadawali sobie pytanie, dlaczego nie można rejestrować na jednej kamerze? A jednak po trzech dniach okazało się, że ten system został zrobiony tylko i wyłącznie do tego projektu. Pokój, w którym był rejestrowany film, jest bardzo mały, tak na prawdę nie było miejsca nawet na jednego operatora, nie mówiąc już o większej liczbie osób. Dlatego ten system zabłysnął na tym planie. Myślę, że po to w ogóle powstał. Co ciekawe, historia tych kamer wiąże się ze starym wozem transmisyjnym z lat bodajże 80 – tych. Kiedyś w Krakowie w komisie zobaczyłem taką kamerę i pomyślałem sobie: „Boże, jaka ładna”. Zapytałem sprzedawcę, czy te kamery działają, a on odpowiedział, że one nigdy już nie będą działać, gdyż do tego potrzebny jest wóz transmisyjny, którego nie ma. Marzyłem, żeby te kamery jeszcze zadziałały. I tak po 2 latach wpadł mi do głowy pomysł, żeby włożyć tam elektronikę z kamer przemysłowych, które stosuje się w procesach technologicznych. Znalazłem w Stanach Zjednoczonych czytniki, które odpowiadały standardom telewizyjnym ówczesnych czasów w systemie PAL, teraz już mamy high definition. Sześć lat temu PAL było nieosiągalne, ponieważ większość ludzi miała kamerę cyfrową czy VHS. Sprowadziłem ze Stanów te czytniki, włożyłem w środek tych kamer i zrozumiałem wówczas, że idealnie do tych czytników nadają się stare obiektywy z kamer na taśmę filmową. Zestawienie tej starej technologii z tą nową technologią dało wspaniały efekt. Kamera, którą nazwaliśmy osiemdziesiątka, ma 8 mm obiektyw od starej kamery, którym rysuje niezwykle miękko bez zastosowania żadnych filtrów. Ustawiliśmy tę kamerę i ona tak rysowała, że nie było widać szczegółów zniszczonej twarzy bohaterki, co przy zastosowaniu kamery high definition byłoby niemożliwe. Zbyt dobra jakość rozpraszała by widza. Każda z tych kamer ma nazwę: czterdziestka, osiemdziesiątka, czarno-biała i dziewięćdziesiątka. Mógłby człowiek zadać sobie pytanie, po co było to wszystko robione? Dlaczego nie kupić kamer? Nie zainwestować w profesjonalny sprzęt? Nie dało się, gdyż na etapie produkcji nie było pieniędzy a wiadomo, że to już wchodzą setki tysięcy złotych. Zabrakło nam także finansów na zakup oryginalnego oprogramowania do całego systemu tj. 3,5 tys. dolarów, ale poprosiłem o wersję próbną i tak sobie policzyłem, żeby ta wersja próbna wystarczyła na cały okres zdjęć. Jednak się przeliczyłem i w ostatnim dniu planu, kiedy wchodzą aktorzy, nagle pojawia się komunikat, że oprogramowanie przestało działać. W tym momencie podeszła do mnie pani Wanda Półtawska, pogłaskała mnie i pogratulowała, że to wszystko tak pięknie działa, a ja mówię: Pani Wando, właśnie przestało. Pani Wanda uśmiechnęła się i nie za bardzo zrozumiała, co do niej powiedziałem. Ale dzięki Bogu cały ten system zbudowany jest z dwóch alternatywnych komputerów. Jeden rejestruje bez przerwy z 4 kamer, a drugi rejestruje z jednej kamery, trzeba tylko ręcznie przełączać te kamery. Poprzepinałem kable, uruchomiłem ten starszy system i kamery rejestrowały najważniejsze detale. Dzisiaj muszę podziękować tym urządzeniom i jak gdyby swoim pragnieniom, że spełniły swoją rolę. Patrząc na ten sprzęt, mogę mu pogratulować, że te urządzenia sprawdziły się i zarejestrowały film „Jeden Pokój”. Teraz mogą iść na emeryturę.

Przemiana Bartka Rysia

  • Gdy na planie pojawił się Bartek Ryś, to już w pierwszym dniu chciałem go wyrzucić, ponieważ wprowadzał chaos, a ja poczułem, że on zaraz wszystko zniszczy. Powiedziałem mu „parę słów”, a on odszedł na bok i siedział taki smutny. Zrobiło mi się go nawet żal, bo przecież on nigdy w życiu nie pracował jeszcze przy filmie, więc skąd ma to wszystko wiedzieć? W tym momencie zareagowała pani Wanda. Objęła go niezwykłą opieką, do tego stopnia, że odsunęła mnie, a jego otoczyła ogromną miłością. Zrozumiałem wówczas, że pani Wanda w ten sposób uratowała całą produkcję – bo co by było, gdybym ja ze swoją pychą i ze swoją arogancją wyrzucił go z planu. Zostałbym sam, nie miałby mi kto pomagać, a Bartek w tej dziedzinie stał się specjalistą. Na drugi dzień, kiedy Bartek przyszedł, siedział bardzo niespokojny. Po chwili wyszedł, wrócił po 2 godzinach i mówi, że musiał iść się wyspowiadać, bo nie pasował do tego miejsca. Po skończonych zdjęciach u pani Wandy wchodziliśmy w etap zdjęć plenerowych. Najpierw pojechaliśmy do domu Bartka. Dla domowników był to niezwykły zaszczyt gościć panią Wandę. I kiedy przyjechaliśmy samochodem, to wujek Bartka grał na harmonijce. Gdy pani Wanda to zobaczyła, powiedziała: ostatni raz słyszałam harmonijkę, gdy mój ojciec grał na niej. To miejsce stało się dla pani Wandy cudownym wspomnieniem Jej taty, którego kochała nad życie.

Pogoda na zamówienie

  • Pani Wanda tylko raz przyjechała w Beskidy, żeby ją zarejestrować na taśmie filmowej. Akurat tego dnia bez przerwy padał deszcz i nie było widoku na poprawę pogody. W pewnym momencie pani Wanda powiedziała do Bartka: Idź powiedz Pawłowi, żeby już się przygotowywał. Przygotowałem cały sprzęt i nagle deszcz przestaje padać, otwiera się niebo i wychodzi słońce. Kiedy pani Wanda, wychodziła z lasu słońce zaczęło ją oświetlać od tyłu. Wszystkim zaparło dech w piersiach. To był niesamowity widok. Można powiedzieć, że pani Wanda ma pogodę na życzenie, zresztą zawsze, jak wyjeżdża do lasu, to ma słońce. Jest to niezwykłe, ale jestem tego świadkiem, że pani Wanda ma jakiś „guzik”, który otwiera niebo. Potem już do końca dnia mieliśmy taką spokojną, cichą, słoneczną pogodę tak, że mogliśmy pracować dalej.

Studnia

  • W moim odczuciu film „Jeden Pokój” jest kontynuacją „Beskidzkich Rekolekcji”. Zrozumiałem, że osoby, które słuchają słów pani Wandy, powinny tych słów słuchać właśnie w Beskidach, na górskich szlakach. Z tymi plenerami związana jest bardzo ciekawa historia dotycząca Bartka i studni. Bartka znam od dawna. Z zawodu jest policjantem. Policjantem odznaczonym dwa razy przez Prezydenta za dzielność. Jest to człowiek, który bardzo dużo mówi i bardzo kolorowo. Czasami te jego ubarwienia nie idą w parze z rzeczywistością. Dla potrzeb filmu szukaliśmy studni. Wiedziałem, jak ta studnia ma wyglądać i starłem się Bartkowi to opisać. Bartek natomiast znajdywał wszystkie inne studnie, ale nie takie, jak mają być. Robił wokół tego niesamowity szum, tak niezwykły chaos, ale działał całym sercem. Któregoś dnia szliśmy ścieżką i on mi mówi, że razem ze swoim kolegą wybuduje studnię tutaj, bo tu mu się podoba. Nie wiedziałem, jak go powstrzymać i przekonać, żebyśmy jeszcze poszukali tej studni. Jednak cały czas wspierał nas Duch Święty. I Tomek, który pomagał nam przy filmie miał kolegę, u którego była taka studnia, jakiej szukaliśmy. Gdy pojechaliśmy zobaczyć tę studnię, okazało się, że jest idealna. Uśmiechnąłem się do Bartka i mówię: widzisz, a jednak dało się znaleźć. I nagle na tym górskim osiedlu pojawia się Maciek, który podchodzi do Bartka i mówi: znam Cię. Ty byłeś w telewizji i Ty uratowałeś tę dziewczynę (Bartek dostał za to odznaczenie). Bartek zdziwił się, bo to było dość dawno. Ale zaczęliśmy rozmowę z Maćkiem, który jak się potem okazało jest bardzo ciężko chory. Maciek jest jedną z osób w filmie, która słucha słów pani Wandy. Pytamy Maćka, czy możemy fotografować tę studnię, a on mówi, że trzeba zapytać tutaj tych właścicieli, a oni są z Krakowa i przyjeżdżają tylko na weekendy. Kiedy przyjechaliśmy w sobotę, poszliśmy z Maćkiem zapytać o pozwolenie. Kobieta, która otworzyła nam drzwi, zgodziła się, ale zapytała po co to? Mówimy, że realizujemy film o pani Wandzie Półtawskiej, a ona tak się uśmiechnęła i mówi: a ja wychowywałam się z córką pani Wandy. Niesamowite działanie Ducha Świętego: spotykamy Maćka, znajdujemy naszą studnię, a właścicielem studni jest ktoś, kto wychowywał się w pokoju Pani Wandy. Potem pojawiają się w tym pięknym plenerze dwie małe dziewczynki Zuzia i Ania. Zuzia była do Pierwszej Komunii. W filmie jest pokazana w stroju pierwszokomunijnym symbolizującym czystość. Dla mnie obraz tej czystości i kobiecości jest taki wspaniały, gdyż zawsze odnajdywałem go u pani Wandy. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się Ania – malutka Murzynka, która przyjeżdża do cioci. To zaskakujące i niezwykłe zestawienie dwóch kultur, narodowości jest wspaniałym symbolem ekumenizmu.

Cuda o. Pio

  • Opiekunami filmu są: o. Pio, Jan Paweł II oraz ks. Józef Sanak. W Limanowej jest taka mała figurka o. Pio, przy której bardzo często przyklękam i tak po przyjacielsku proszę o pomoc w takich konkretnych życiowych sprawach, zwłaszcza finansowych. I wiem, że o. Pio czasami pomnaża moje datki. Kiedy skończyłem pracę i wyszło tak, że nic nie zarobiłem, poszedłem do o. Pio i poprosiłem o pomoc. Wrzuciłem 2 zł i on to dwa złote pomnożył w 20 tysięcy. Opowiedziałem tę historię u pani Wandy, była obecna również Ania – córka pani Wandy. Mówię, że mam o. Pio w Limanowej, który pomnaża razy 10 tysięcy, pani Wanda powiedziała wtedy: Aniu, daj 5 zł, leży na biurku, niech o. Pio pomnoży, będzie na film. Uklęknąłem przed o. Pio i mówię: o. Pio, to na film. Kiedy zapytano mnie o budżet w Centrum Myśli Jana Pawła II, nie miałem pojęcia, jaką kwotę powiedzieć. Przemodliłem to i przygotowałem budżet na 50 tysięcy. Został zaakceptowany od razu. Nawet dano mi do zrozumienia czy to wystarczy, czy to nie za mało? I tak o. Pio pomnożył to 5 zł.

Ojciec Pio

  • Film realizowała bardzo skromna ekipa. Czynności, które z reguły wykonuje wiele osób, musiała wykonywać jedna lub dwie osoby. Ale mieliśmy do pomocy Ducha Świętego, który z niezwykłą radością i wielkim poczuciem humoru cały czas nam pomagał. W filmie możemy zobaczyć postać zakonnika, który przemieszcza się po pokoju pani Wandy. Jest to zakonnik, którego spotkałem w Kościele Kapucynów. Zapamiętałem jego twarz, która skojarzyła mi się z o. Pio, dlatego zrodził się we mnie pomysł, aby ożywić na planie o. Pio poprzez zaproszenie tego zakonnika na zdjęcia. Poszedłem do klasztoru ojców kapucynów w Krakowie i na furcie zwyczajnie powiedziałem, że poszukuje o. Pio. Zakonnik popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a ja wyjaśniłem mu, że widziałem kiedyś takiego zakonnika, jak sprawował Msze św. i był bardzo podobny do o. Pio. Młody furtian nie kojarzył tej osoby, ale miał katalog wszystkich zakonników zgromadzonych w Krakowie. Znalazłem zdjęcie tego zakonnika i zapytałem czy mogę z nim porozmawiać? Okazało się, że to był student, dlatego furtian poszedł zapytać o pozwolenie przeora. Przeor się zgodził, wpuszczono mnie do wnętrza klasztoru, poproszono tą młodą osobę i rzeczywiście podobieństwo było bardzo duże. Zakonnik uśmiechnął się i mówi: no to przyszło mi grać o. Pio, a ja mówię do niego: z drugiej strony nie jest tak źle, mógł ojciec dostać stygmatów. Rozbawieni byliśmy tym wszyscy. W środę do pokoju pani Wandy przyszedł „o. Pio” na zdjęcia. Nikt nie orientował się, o co chodzi, bo ja nie informowałem nikogo, że przyjdzie taka osoba. Nagle przez korytarz przechodzi młody kapucyn, pani Wanda, patrzy co się dzieje, a ja mówię, że chcemy zrobić nagranie i przyszedł „o. Pio”. Zakonnik wszedł do pokoju i zapytał, co ma robić? Poprosiłem, aby chodził po pokoju i przyglądał się wszystkim przedmiotom, które tam są. Młody kapucyn tak wczuł się w rolę, że wszystko wykonał idealnie, bez żadnych wskazówek. Po 20 minutach „o. Pio” wyszedł z pokoju i w korytarzu spotkaliśmy panią Wandę. Pani Wanda podarowała zakonnikowi „Beskidzkie Rekolekcje” i powiedziała: ale uważaj, bo teraz ta książka jest napiętnowana, a ten młody zakonnik z takim uśmiechem mówi: a nie boję się, najwyżej zginę śmiercią męczeńską.

Informacje dodatkowe

Autor

Wanda Półtawska

Rok wydania

2011

ISBN

978-83-930787-1-4

Format pliku

epub

Wielkość pliku

700 KB

1 opinia dla JEDEN POKÓJ ebook

  1. Paweł Zastrzeżyński

    Zapraszamy do zakupu

Dodaj opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może spodoba się również…